poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział 6

     Do sali wszedł doktor. Stanął obok mnie i powiedział:
- Jednak z badań wszystko wyszło dobrze, jest Pani zdrowa. - odetchnęłam z ulgą i wpadłam w ramiona Jaśka. Nagle odsunęłam się z zniesmaczoną miną, to było nie na miejscu.
- Jeju, naprawdę? Jak dobrze. Czyli, że mogę już wracać do domu??? - zapytałam.
- Raczej tak, a ty - i wskazał na Jasia - jesteś zupełnie zdrowy, obdarcia to nic takiego. Wracajcie do domu.
     Zabraliśmy rzeczy, ogarnęliśmy salę i wyszliśmy na korytarz. Załatwiliśmy papiery i poszliśmy na przystanek. Autobus zatrzymał się niedaleko naszego domu. Furtka do nich była otwarta. A z tego co pamiętałam to zamykałam ją jak wychodziliśmy. Weszliśmy do domu. Usłyszałam hałas, więc weszłam na górę do pokoju. Na moim łóżku siedział Leondre... Leondre Devries.
- Leo?! - wpadłam mu w ramiona i przytuliłam jak najmocniej. - Co ty tutaj robisz?! Gdzie Charlie? Jak tam w trasie? Opowiadaj! - minęło może z 5 sekund - A tak w ogóle czemu siedzisz u mnie w pokoju? Leo?!
- Posłuchaj... Charls jest w szpitalu...Przyjechałem tu aby cię odnaleźć... i ci to powiedzieć... Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła...
- Nie, no jasne, że nie, Leo, kiedy jedziemy do Charlsa?
- Możemy już teraz tylko... Chciałem Ci powiedzieć coś jeszcze. - podniósł głowę i złapał mnie za ręce - Liv, chcesz być moją dziewczyną?
     Takiego obrotu akcji nigdy bym się nie spodziewała a tym bardziej po gwieździe pop. Leondre Devries chce, abym została jego dziewczyną. Pewnie pomyślicie, że to chore.. Ale, powiedziałam mu NIE.
- Leo, zaczekaj chwilkę okej? - zapytałam go i puściłam jego dłonie. Pobiegłam na dół i podeszłam do Jasia.
- Jaś?
- Tak?
- Jest sprawa... Poważna... - usiadłam na stołku przy stole. - Mhhh... Leondre jest na górze i chce żebym z nim chodziła. - i złapałam się za usta.
- Jak to LEONDRE? Co on tutaj robi?!
- Mówi, że Charls jest w szpitalu i chciał mi wyznać... to co czuje. Jesteś na niego zły?
- Chodzisz ze mną! - wydarł się na cały dom. Kątem oka widziałam jak Leo schodzi ze schodów ale się cofa i staje w ich połowie.
- Wiem... Co mam zrobić? Leo był moją miłością zaraz po Tobie! - rzuciłam jabłkiem z miski leżącej na blacie i pobiegłam na górę. Wchodząc po schodach wpadłam na Leo.
- Co się stało? - zapytał i przytulił mnie mocno.
- Leo, chciałabym z Tobą chodzić, ale chodzę z Jasiem. On mi nie pozwala z nim zerwać. - rozpłakałam się i schowałam głowę w szarą bluzę z suwakami. - Przepraszam...
- Chodź. - powiedział i zaczął ciągnąć w dół schodów.
- Gdzie?
- Powiedzieć mu, że wolisz mnie...!
- Ale... - i po chwili byliśmy na dole trzymając się za ręce.
- Czego chcesz? - niemile zapytał Jaś.
- Chcę cię poinformować, że ja i Liv... Jesteśmy razem. Razem, rozumiesz?
- Co?! Z jakiej racji ty zjawiasz się w moim domu i kradniesz mi dziewczynę?
- Jaś... Zrywam z Tobą. - wykrzyczałam. - Wynoś się! - Wybiegł i zatrzasnął drzwi. Ja zrobiłam to samo z moim pokojem.
     Po chwili słyszałam krzyczącego Pacanka i znajomy mi głos nastolatki. Gówno obchodziło mnie z kim rozmawia. Ale wiedziałam, że od początku nie chodził ze mną bo mnie kochał. Chciał czegoś ode mnie. Czułam to... A gdy pierwszy raz na żywo poznałam chłopaków??? Leo był mojego wzrostu, zaś Charlie troszkę wyższy. Mniej więcej chodziło o to, że spodobał im się mój charakter. Zaprzyjaźniliśmy się od razu i dogadywaliśmy się świetnie. Ale oni musieli jechać dalej w trasę. Czasami dzwonili na FaceTime i gadaliśmy przez parę minut. Wieczni byli zabiegani i nie mieli czasu. Za każdym razem na ich koncercie mogłam wejść na Backstage. To było super, czułam jakbyśmy się znali kilka dobrych lat a ja byłam tylko na ich 4 koncertach. W sumie nigdy bym nie pomyślała, że to się stanie, ale gdy uciekałam od ojca miałam chwile wolności. Ogółem mieszkałam z ojcem w Warszawie. Myślę nad pewnym projektem.... Sprzedam dom, znajdę pracę, kupię dom w Warszawie i będę miała spokój od tego palanta Jaśka... Zdecydowałam przynieść rzeczy które Janek zostawił u mnie w domu. A tam zobaczyłam jego w objęciach jej... Mojej siostry... Byłam bezsilna, wyrzuciłam miu rzeczy w twarz i podbiegłam do mojego domu. Zamknęłam drzwi na klucz i jeszcze jeden zamek. Pobiegłam do pokoju po żyletkę, gdzie czekał na mnie Leondre rozmawiający z Charliem przez telefon. Złapałam za żyletkę, po czym Leondre rzucił telefonem na łóżko i wyrwał mi żyletkę z ręki.
- Co ty wyprawiasz???!!! - wykrzyczał mi w twarz.
- Halo?! Leondre! Co się tam dzieje??? - odezwał się wystraszony głos w słuchawce.
- Ja, ja nie mogę... - usiadłam na łóżku, podparłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać.
- Powiesz mi co się stało? - usiadł koło mnie i mocno przytulił.
- Tam na dole... On się z nią przytulał...
- Z kim? - i spojrzał w moje zapłakane oczy z rozmazanym tuszem do rzęs.
- Z moją siostrą - Sarą. - Sary nigdy nie lubiłam i nigdy lubić jej nie będę.
     Zaczęliśmy rozmawiać o życiu, o tym co się działo, o sprawach rodzinnych, o moich ranach, aż w końcu Leondre obiecał, że będzie zawsze i Charlie też. Po chwili Leo oddzwonił do Charlsa, wszystko mu opowiedział i powiedział, że za parę dni będzie.
     Minęło te parę dni, ja wystawiłam dom na sprzedaż, spakowałam wszystkie rzeczy potrzebne mi do życia za granicą i zostawiłam tylko krótki list pod drzwiami Jasia. Brzmiał on mniej więcej tak:
     " Myślałam że  jesteś innym człowiekiem.  Myślałam że naprawdę mnie kochasz,  a ty zdradzasz mnie z moją własną siostrą. Myślałam że jesteś inny, ale najwyraźniej myliłam się co do ciebie. Teraz zostawiam mieszkanie na sprzedaż i jadę do Anglii z  Leondre " 
     Po czym wyszłam z domu, wsiadłam w samochód Leondre i odpaliłam papierosa. Na lotnisko jechaliśmy dobre parę godzin. Z Legnicy do Warszawy jest spory kawałek.

piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 5

"- Dzień dobry, należy się 28,98.
- Proszę - i wyjęłam z kieszeni pieniądze. Zaniosłam pizzę do mojej kuchni i powąchałam ją. Jasiek wbiegł do kuchni i krzyknął:
- Jest i nasza pizza! - i potarł ręce.
- Wyjmij talerze i 3 łyżeczki. - powiedziałam.
- Co ty na to żeby zjeść w ogródku? - zasugerował.
- Hmmm... No dobra. Skoro nie boisz się fali fanek, to sopoko. - i zaśmiałam się. Wyszliśmy na podwórko, siedliśmy przy małym stoliku i zaczęliśmy jeść."
- Wiesz, fajnie się z tobą nagrywa. Spełniłam swoje marzenia i jestem bardzo szczęśliwa - odezwałam się, ale po chwili dorzuciłam - ale mój ojciec przyjeżdża za 3 tygodnie. 
- Cieszę się, że spełniłem twoje marzenie. To nie żaden problem, że z tobą chodzę, podobasz mi się. A tak w ogóle to gdzie on będzie mieszkał? - spytał.
- U mnie w domu. Niestety. Znowu będą kłótnie, bitwy, szarpaniny. A ty się dziwisz, że palę i się tnę. - dalej jadłam i opowiadałam o przyjeździe ojca.
- Przecież wiesz, że jeśli coś ci się będzie działo, to w każdej chwili możesz przyjść do mnie. - jego słowa były takie miłe i spokojne. Dodały mi otuchy. 
- A może ty chciałbyś coś nagrać ze mną? - zapytałam.
- Jasne! Twój kanał będzie jeszcze bardziej znany. - i wstaliśmy z krzeseł. Złapałam go za rękę i poszliśmy do mojego pokoju. Tam zastałam otwarte okno. W całym pokoju był straszny bałagan. 
- Ktoś się włamał. - stanęłam jakby niewiadomo co się stało. Zaczęłam wszystko przegrzebywać aby upewnić się czy coś skradziono. Okazało się, że skradziony został mój aparat, iPad i łańcuszek po mojej mamie. 
- O nie! - krzyknęłam i usiadłam na łóżku. 
- Co się stało? - spytał Jaś i usiadł koło mnie.
- Okradli mnie. Na szczęście mam po mamie jeszcze bransoletkę.- westchnęłam i w tym momencie Jaś objął mnie ręką.
- Przykro mi. Da się coś z tym zrobić?
- Nie wiem. Może zgłosimy to na policję? - załamana wstałam, wzięłam torbę, telefon i wyszliśmy na zewnątrz. Zostawiliśmy pizzę na stoliku w ogrodzie. Przeszliśmy do garaży naprzeciwko domu. Wsiedliśmt do samochodu i pojechaliśmy na pobliską komendę. Gdy jechaliśmy radio było włączone. Zaczęły się wiadomości, w tym momencie uświadomiłam sobie, że jest już 17.30.
- Jaś! Kuba miał przyjechać o 16.30! - zdenerwowana krzyknęłam i zaczęłam obgryzać paznokcie.
- Co? Mamy już jednego podejrzanego. Na komendzie będzie o czym mówić. Przykro mi. Na prawdę myślisz, że to on mógł to zrobić? - rozmawialiśmy nerwowo przez kilka minut. Napisałam do Kuby, czy był już u mnie, na co on: 
Byłem ale nikogo nie zastałem, więc pojechałem do hotelu na Rogowej 12 (hotel Suprima)
- Mamy już informacje na temat jego położenia. - zaśmiał się Janek.
- To poważne. Możesz chociaż raz być poważny? - rozdrażniona zaczęłam wymachiwać rękami. W pewnym momencie przed nami zaczął jechać pod prąd czarny, średni samochód marki audi. Nie widzieliśmy kto nim prowadzi, świeciło słońce... Samochód w nas wjechał. Do policji były 4 metry. Jeden z przechodniów zauważył całą sytuację i zapisał nasze rejestracje w swoim telefonie. Wytrącił nas w drzewo. Ledwo wiedziałam o co chodzi. Spojrzałam na Jasia, a on na mnie.
- Nic ci nie jest? - spytał.
- Nie wiem. Co się stało? - rozkojarzona gadałam.
- Mieliśmy wypadek. Ktoś w nas uderzył. - powiedział i złapał mnie za rękę.
- A tobie nic się nie stało? 
- Nie, tylko małe obdarcie na ręce i trochę siniaków. - w tym momencie przyjechała karetka i nas zabrała. Na policji złożyło zeznania kilku świadków wypadku. Trafiliśmy do szpitala gdzieś około 18.00. Leżeliśmy na tej samej sali. Była ona tylko dla 2 osób. 
- To wszystko moja wina. To ja kazałam ci jechać na policję o głupią kradzież. - i zaczęłam płakać.
- Przecież nic się nie stało. Może i samochód jest trochę zniszczony, ale my cali i zdrowi.
- Może i ty, ale ja nie. - powiedziałam w przerwie między płaczem.
- Co? Co ci się stało? - szybko podniósł się z łóżka. 
- Jestem chora. Przecież mówię. - machałam rękami.
- A co z live'm i spotkaniem? - spytał i wstał. Po chwili usiadł ze mną na łóżku.
- Ty wyjdziesz wcześniej, więc nagrasz live'a sam, a na spotkanie możesz pójść w towarzystwie innej firanki. - wsruszyłam ramionami. Trochę się zdenerwowałam. 
- Nie będzie ani spotkania ani live'a, chyba, że pozwolą mi tu przyjść z laptopem. Nagram live'a w szpitalu. Co za różnica. - wstał i poszedł na korytarz gdzie czekało na niego z 30 firanek. - Spokojnie. To szpital, a nie meetup! Chcemy trochę prywatności!
- ChceMy? Kto jest tam z tobą? - odezwała się jedna z tłumu.
- Czy wy wszystko musicie wiedzieć? Pojedyńczo proszę, zdjęcie, prezent i zostawcie nas w spokoju. Każdy potrzebuje prywatności. - odezwał się i stanął przy jednej, potem przy kolejnej i przy następnej. Po 20 minutach wszedł na salę.
- To czasami jest denerwujące. - westchnął i rzucił się na łóżko
- Przeciesz kochasz swoje firanki. Coś nie tak? - spytałam, a on wstał i podniósł się z łóżka. Ja siedziałam. Nachylił się nade mną i...

sobota, 23 maja 2015

Rozdział 4

    " Wstałam około 8.30, ogarnęłam włosy i buzię i poszłam się umalować. Na stole w kuchni leżała karteczka z napisem : 
" Idę do fryzjera, wrócę o 9.00. Jeśli możesz, idź do Ari i nakarm ją. Karma jest pod zlewem w kuchni. JAŚ"
Umalowałam usta błyszczykiem i zrobiłam kreski na oczach. Ubrałam się w bluzę JDWear i czarne dresy. Gdy wychodziłam z domu, w drzwiach zobaczyłam Jasia w nowej fryzurze."
 - Yyyyy... Łał! - otworzyłam buzię ze zdziwienia. Jaś miał fryzurę jak Bieber. - Podoba mi się. Nawet BARDZO.
- Dzięki, taką miałem nadzieję. Nakarmiłaś Ari? - spytał i powoli zaczął iść w stronę swoich drzwi.
- Nie, dopiero wychodziłam. - i usłyszałam dzwonek telefonu - Halo?
- Tutaj Kuba - odezwał się głos z telefonu - chciałem pogadać.
- Słuchaj, nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Już ci mówiłam, nigdy nas nie było, rozumiesz? - wydarłam się.
- Gdzie jesteś? Rzeczywiście, to nie jest rozmowa na telefon. - gadał jakby był pijany.
- Jestem w Legnicy. Ale jeśli znowu będziesz chciał tego co kiedyś, wyrzucę cię na ulicę, rozumiesz? - postanowiłam się zgodzić, lecz nie byłam przekonana.
- A może dokładniej? Ulica chociaż! 
- Złotoryjska 83A. Ale masz przyjechać tylko na chwilę. Za ile będziesz? - spytałam 
- Około 16.30 OK?
- Dobra. - rzuciłam słuchawką, zdenerwowana w ogóle całą tą sytuacją, bo nie wiedziałam skąd miał mój numer.
- Kto to był - spytał Janek wsypując karmę Ari.
- Taki jeden. Gdy byłam młodsza, chciał ze mną chodzić, ale ja nie. Szantażował mnie i dlatego go unikam. Przyjedzie tu tylko na chwilę. - powoli tłumaczyłam.
- Aha, dobra. Ale czym cię tak w ogóle szantażował? - spojrzał pytająco.
- Że mnie zgwałci, że wszystkim będzie wmawiał, że chodzimy ze sobą itd.
- I co? Dałaś się?
- Jasne, że nie. Ale na szczęście nic mi nie zrobił. Odpuścił i wyjechał z miasta. - źle wspominałam te chwile.
      Potem poszliśmy do lasu. Uwielbiam robić zdjęcia, więc wzięłam telefon i na każdym kroku coś pstrykałam. Zawsze denerwowało to moje koleżanki, często roiłam zdjęcia im, a potem wstawiałam je na facebooka czy instagrama, ale one potem kazały je usuwać. 
- Słuchaj, Janek. - miałam ważną sprawę - Czy jeśli któraś z koleżanek będzie chciała przyjść, a ty wtedy będziesz u mnie albo coś takiego, to co zrobisz? 
- No, wiesz. Jeśli są firankami, no to nie będzie za dobrze. Pewnie powiedzą komuś gdzie mieszkamy itd. A potem tłumy fanów będą stały pod oknami. - spacerowaliśmy tak po lesie. 
     Rozmawialiśmy, aż w końcu musieliśmy usiąść na pieńku. Byliśmy bardzo zmęczeni. Spacery po lesie odprężają, ale też wycieńczają. Nawet nie zorientowaliśmy się, że pora na obiad. Było ok. 12.30. Dzisiaj przystała kolej abym to ja zrobiła obiad. 
- Jasiu, co chcesz dzisiaj na obiad? Nie ma nic ciekawego.
- No... Może odpuśćmy sobie obiad. Zamówimy coś, a potem na kolację pójdźmy do restauracji. Taki nasz pierwszy wspólny wypad na miasto. - podszedł do mnie i zamknął lodówkę - Co ty na to?
- No nie wiem. Nie jestem pewna. Czy to na pewno będzie kolacja? - nie bardzo mi to pasowało. I tak wiedziałam, że któraś z firanek nas tam zauważy i nie da spokoju. Ale to nie to mi tak przeszkadzało. Bałam się, że to będzie nasza PIERWSZA RANDKA.
- Noo... Coś w ramach pierwszej randki. - i właśnie w tym momencie wypowiedział te słowa, a mnie zamurowało. Stałam jak słup. Bałam się, nie wiedziałam co powiedzieć. Nic się tu nie zgadzało. Chodzę z GWIAZDĄ YOUTUBE'A! To nie jest normalne.
- Ok, pójdę. - wykrztusiłam, a następnie złapałam za telefon. - Dzień dobry, chciałabym zamówić pizzę [...]. Ile trzeba będzie czekać?
- Ok. 40 min. - odpowiedziała pani z pizzeri - Na jaką ulicę?
- Złotoryjska 83A.
- Dziękuję, miłej niedzieli życzę.
    Poszliśmy do Janka do pokoju i usiedliśmy na podłodze. Zaczęłam rozglądać się po pokoju pełnym paczek.
- Nagramy odcinek? - zapytał.
- Dobra, ale co powiedzą na to widzowie. Nie znają mnie, uznają, że jestem jakaś dziwna.
- Wcale, że nie. Jeśli nie chcesz, żebym mówił o naszym związku, powiem, że jesteśmy przyjaciółmi. - i zaczął ustawiać kamerę i przebrał się w inne ciuchy. - DOBRA, ZACZYNAJMY! - Cześć, witajcie w dziesiątym odcinku TEREFEREMAIL'A. Jest ze mną moja przyjaciółka - Liv.
- Hejka.
- Zacznijmy od pierwszej paczki. - i wyjął największą chyba paczkę, zapakowaną w zielony papier z dołączoną karteczką : "OTWÓRZ NA WIZJI". - Od Kamili i Julii z Warszawy. - wbił nóż w sam środek i zerwał papier - Czekolada! Jeju, jak dużo FanArtów! Zobacz! - i pokazał mi 4 FanArty od dziewczyn. Były bardzo ładne. Pod spodem było pełno gazet, które razem wyjmowaliśmy, aby dokopać się do "skarbu". - WOOOOOW! Jaki mega kubek!!! Tutaj pisze JDABROWSKY NASZYM PANEM, ZAWSZĘ BĘDĘ JEGO FANEM! Jakie wy macie super pomysły. Właśnie o to chodzi, aby dawać prezenty od serca, a nie kupować mi cały czas skarpetki! - i zaśmiał się - O, no i oczywiście liścik, przeczytamy później. - i wziął następną paczkę,
- Wielka, różowa paczka. Przypadek? Nie sądzę. - odezwałam się, a on się z tego zaśmiał.
- Paczka od Wiktorii z Częstochowy. Pierwszą rzeczą w tej paczce jest... KONFETTI! - i wyrzucił je w górę - Co tak mało? Kolejne 100 rzeczy za które mnie kochacie : za poczucie humoru, za włosy, za miłość rośnie wokół nas, za mów mi dobrze, za to, że jesteś singlem, za OVF, za YSF, za PGA, za IEM, za pieprzyki, za uśmiech, za Heavy Raina, za Simsy, za Gonastysię. - przekazał mi pudełeczko.
- Za aparat, za GTA, za Beyond, za miłość jaką darzysz wszystkie firanki - i wtedy spojrzeliśmy się na siebie w tym samym czasie - za fanfiction o Tobie, za LAJWY, za śpiewanie Kiśla, za gościnne występy u innych, za Kórliki u Skkf'a, za Pełzacze zarodnikowe, za teledysk Sylwii i Twoją skarpetkę. Jest tu tego tak dużo, że nie chce mi się tego czytać. - odłożyliśmy karteczki na bok i zaczęliśmy grzebać dalej w pudle. Odcinek trwał i trwał. Otworzyliśmy łącznie 5 dużych paczek. Do drzwi zadzwonił dzwonek. Podbiegłam tam i otworzyłam.
- Dzień dobry, należy się 28,98.
- Proszę - i wyjęłam z kieszeni pieniądze. Zaniosłam pizzę do mojej kuchni i powąchałam ją. Jasiek wbiegł do kuchni i krzyknął:
- Jest i nasza pizza! - i potarł ręce.
- Wyjmij talerze i 3 łyżeczki. - powiedziałam.
- Co ty na to żeby zjeść w ogródku? - zasugerował.
- Hmmm... No dobra. Skoro nie boisz się fali fanek, to sopoko. - i zaśmiałam się. Wyszliśmy na podwórko, siedliśmy przy małym stoliku i zaczęliśmy jeść.

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 3

"Wieczorem przyszłam do Jasia bo strasznie bałam się łomotu za oknem. Widziałam, że przegląda zdjęcia w swoim pokoju. Zapukałam do drzwi.
- Hejo... Mogę wejść?
- Tak, jasne. Słuchaj, przeglądam te zdjęcia, no wiesz, te co dzisiaj zrobiliśmy. Wyszły serio super. Mógłbym je dodać na Facebooka i Instagrama? - pytał o zgodę, a wcześniej chciał zrobić zdjęcie jak śpię. No BRAWO!
- No jasne... Żeby tylko nie poszły znowu na mnie hejty..."
- Zadbam o to! - powiedział i uśmiechnął się do mnie. - Myślę, że możemy wybrać kilka z Ari. Mi się podobają, a Tobie?
- Tak, są ładne. Ale myślę, że lepiej mi bez okularów. Wszyscy mówią na mnie kujon ze względu na to, że noszę takie okulary i aparat. - wyznałam. W czasach podstawówki było tak zawsze.
- Według mnie jest Ci w nich ładnie.
- Dzięki... A tak w sprawie szkoły to wiesz, ja jeszcze chodzę, więc w poniedziałek mnie nie będzie, jakby coś. - przypomniało mi się w ostatniej chwili.
- A, spokojnie. Nic nie zrobię. - zaśmiał się - A tak w ogóle, mieszkałaś w Legnicy od urodzenia czy się tu przeprowadziłaś?
- Przeprowadziłam się tu w wakacje. Nowa szkoła, otoczenie, na początku było dziwnie, ale okazało się, że do tej samej szkoły chodzą dwie koleżanki z podstawówki. - zaczęłam opowiadać o przeszłości.
- Czyli nie czujesz się tu sama? Bo wiesz, jak coś to mogę Ci wszystko wytłumaczyć, gdzie co jest i tak dalej. - zaczynałam się bać, bo cały czas się o mnie troszczył. To było trochę dziwne. 
- Nie, dzięki. Chodzę tam już ponad miesiąc. - wytłumaczyłam na spokojnie. Potem Jaś dodał zdjęcia i chciałam wyjść z pokoju, ale grzmot burzy tak mnie wystraszył, że aż podskoczyłam.
- Boisz się burzy? 
- Tak... - przyznałam lekko zawstydzona, bo jestem już dorosła ...
- No to zostań. - i chwycił mnie za rękę. Po chwili Ari przybiegł do pokoju, bo najwyraźniej miał tą samą fobię co ja. Jaś wyciągnął gitarę i zaczął grać piosenkę Rihanny. - Znasz to?
- Tak. Nawet ją lubię. - odparłam
- Lubisz śpiewać? 
- Nie umiem. - zarumieniłam się.
- A możesz chociaż spróbować? Obiecuję, nie będę się śmiać. Jeśli byś chciała to możemy coś razem nagrać. - zaproponował. Spróbowałam, uśmiechał się gdy to robiłam, ale nie dlatego, że go to śmieszyło, to mu się podobało. - Ładnie.
- Dzięki... To może ja już pójdę. - i spojrzałam do swojego iPhone'a. Wybiła 10. 
- Nie! Zostań, jest jeszcze wcześnie. Możemy jeszcze trochę pośpiewać. Jeśli nie będziesz chciała, to możemy posiedzieć na asku, instagramie, facebook'u. Będziemy robić co chcesz. - protestował.
- Skoro nalegasz... To mogę jeszcze trochę zostać, ale muszę przynieść książki od siebie z domu. Muszę napisać 10 stronicowe wypracowanie na temat Legnicy... - przypomniało mi się o zadanej pracy domowej.
- Dobra, pomogę Ci. Mieszkam tutaj od urodzenia. 
Wyszłam z jego domu i wzięłam potrzebne rzeczy z mojej szafki. Przemyślałam wszystko co mówił Jaś i wszystkie sytuacje, które się wydarzyły. Strasznie się cieszyłam. Miałam ochotę go wyściskać, ale za bardzo się wstydziłam. Weszłam do domu i położyłam książki na jego biurku. 
- Możemy zaczynać? Na razie mam 3 strony. - usiadłam obok niego i pokazałam je.
- Jest OK. Zaraz dopiszemy resztę.
- Słuchaj... - bałam się i ręce mi się trzęsły - Kilka razy śniło mi się, że mnie przytulasz. Czy mogę...?
- Jasne! Nie musiałaś pytać! Przecież ze sobą chodzimy. - i przytuliliśmy się. Moje marzenia się spełniły. Nie chciałam go puszczać. Było tak przyjemnie, opierałam głowę na jego ramieniu, wtulona w miękką bluzę. I pewnie wszystko byłoby normalne, gdyby nie to, że on też nie chciał puszczać.
- Możemy tak sobie trochę posiedzieć, jeśli chcesz. - wyszeptał
- Bardzo. - odpowiedziałam lekko zmieszana - Poczekaj, idę zapalić.
- Grrhhm - chrząknął
- Co? Ostatni raz, obiecuję. - i położyłam rękę na sercu. Zawsze nosiłam 3 papierosy w kieszeni i zapalniczkę. - To mogę?
- Ale obiecaj, że to ostatni raz i rzucisz palenie OK? - i spojrzał pytająco
- Ciąć się - NIE. Palić - też NIE. To co ja mogę? - i wyszłam do kuchni. Na dworze było już ciemno więc uchyliłam lekko okno. Nagle Jasiek przyszedł do mnie i usiadł na krześle.
- Wiesz co możesz? Możesz chodzić ze mną, mieszkać ze mną, przytulać mnie, rozmawiać jak z normalnym chłopakiem, a nie idolem dwunastolatek. To możesz. Wiesz, że palenie zabija. Żaden z moich kolegów nie pali. Ja też nie. Gdyby choć jedna z moich fanek się cięła lub paliła, próbowałbym ją powstrzymywać. Dlatego powstrzymuję Ciebie. Już rozumiesz? - i stanął obok mnie.
- Hmmm... Tak. - zgasiłam papierosa i zamknęłam okno. - Chodź już do pokoju. Dzisiaj będzie ciężka noc. Masz jakiś pomysł na wypracowanie?
- Tak. - kiwnął potakująco głową i usiedliśmy na kanapie. Gdy skończyliśmy, była 3.45. Musiałam iść do domu, umyć się i położyć spać. 
     Wstałam około 8.30, ogarnęłam włosy i buzię i poszłam się umalować. Na stole w kuchni leżała karteczka z napisem : 

" Idę do fryzjera, wrócę o 9.00. Jeśli możesz, idź do Ari i nakarm ją. Karma jest pod zlewem w kuchni. JAŚ"

Umalowałam usta błyszczykiem i zrobiłam kreski na oczach. Ubrałam się w bluzę JDWear i czarne dresy. Gdy wychodziłam z domu, w drzwiach zobaczyłam Jasia w nowej fryzurze.



-----------------------------------------------------
AUTORKA : 
Bardzo Wam dziękuję, że czytacie moje FF. Są tu osoby starsze ode mnie, którym opowiadanie się podoba, co raczej powinno być na odwrót. Sorry, że rozdziału nie było tak długo, ale nie miałam czasu. Postaram się aby następny rozdział był troszkę dłuższy i ciekawszy.
Jak potoczą się losy Liv? Jaka będzie jej reakcja na nową fryzurę Jasia? Przekonacie się w następnym rozdziale! <3

wtorek, 24 marca 2015

Rozdział 2

"Dla mnie dużo nutelli. Jak się spało? - zaśmiał się i usiadł przy blacie - Dobrze... Z tobą zawsze - powiedziałam i nadal robiłam kanapki, bo bałam się spojrzeć mu w oczy - Z tobą też - podałam kanapki i kakao. Potem poszłam do swojego domu się przebrać. Gdy chciałam wyjść, Jaś zataranował mi drogę. - A gdzie idziesz? Choć i porozmawiaj ze mną. - usiedliśmy na kanapie. Ja w połowie ubrana... Miałam na sobie tylko bluzkę i majtki a on był bez koszulki. Źle się z tym czułam. - Dlaczego masz tyle blizn na nadgarstkach? I rany? - spytał bardzo poważnie - Jaś... -  powiedziałam i zaczęłam płakać."
- To długa historia - smutna odpowiedziałam i schowałam głowę w ręce opierając je łokciami o kolana.
- Proszę opowiedz - spojrzał na mnie i złapał za ramię - Nawet jeśli jest smutna i długa to jej wysłucham.
- Bo gdy ja ... - westchnęłam i nie chciałam opowiadać dalej - miałam 10 lat to mój ojciec cały czas wyjeżdżał  i zostawiał mnie samą w domu. Musiałam chodzić do szkoły a kasy było na tyle mało, że żebrałam. Obiadu nie jadłam często i byłam w kij wychudzona. - z trudem przeszło mi przez gardło i tym razem sama próbowałam wtulić się w Jasia. - Na dodatek gdy wracał na jakiś czas zawsze kupował skrzynkę piwa i się upijał, a gdy był naprawdę... No wiesz, to mnie bił.
- Przykro mi. - obiął mnie i siedzieliśmy tak jakoś z 10 minut. - Może pójdziemy na spacer? - spytał próbując mnie pocieszyć i rozweselić atmosferę.
- Ok. Ale pewnie zaraz podleci tłum firanek, bo wszędzie się znajdą. - powiedziałam i otarłam łzę z policzka.
- Słuchaj, tutaj nie ma takiego tłumu, chociaż muszę przyznać, że troszkę firanek się znajdzie. Ale jest sobota rano, jest chłodno, nikt nie powinien wychodzić z domu. - powiedział jakby to miał być argument. Wstałam i założyłam na siebie spodnie, a gdy chciałam zdjąć bluzkę odwróciłam się do niego żeby wyszedł. Podniósł ręce jakby się poddawał i wycofał się. Ubrałam na siebie bluzkę z krótkim rękawem i ciepłą bluzę z kapturem. Wyszłam z pokoju i założyłam Air Max'y. Wzięłam telefon, słuchawki i klucze. Zamknęłam dom i poszłam do Janka.
- Gdzie jesteś? - krzyknęłam z przedpokoju.
- W moim pokoju. - odkrzyknął. Nigdy tam nie byłam, bo Jaś mnie tam nie zaprowadził. Weszłam spokojnie i zobaczyłam wielką stertę paczek.
- Sporo tu tego - powiedziałam pod nosem.
- Wiem, kontynuuję serię TerefereMail, to dlatego. Może chciałabyś coś kiedyś ze mną nagrać? - spojrzał się na mnie.
- No nie wiem. Potem Ci jeszcze coś powiem, bo ja też mam kanał na YT. Chodźmy już, póki jest wcześnie. - odchrząknęłam i wyszłam z pokoju, a Jaś za mną. Spacerowaliśmy tak, gdy w którymś momencie Jaś złapał mnie za ręke. Nie chciałam się mu opierać po raz kolejny więc też ścisnęłam jego dłoń. Po chwili podeszły do nas dwie firanki i spytały, czy mogą zdjęcie z Jankiem. Zgodził się i zrobił zdjęcia, a ja stałam z boku. Dziewczyny spytały kim jestem, a on na to: To Liv. Moja dziewczyna. A one ze zdziwieniem na twarzy powoli podeszły do mnie i też chciały zrobić sobie ze mną zdjęcia. Powiedziały, że znają mnie troszeczkę z YouTube'a. Oczywiście nie obyło się bez autografów, o dziwo ja też miałam przyjemność to zrobić. Po tym miłym spotkaniu szliśmy dalej. Nie spodziewałam się, że powie to tak prosto z mostu, ale cieszę się, że przynajmniej tyle mamy za sobą. Kiedy przechodziliśmy koło budki z kebabem Dżej powiedział, że zgłodniał i zamówiliśmy sobie kebaba. Usiedliśmy na najbliższej ławce w parku, na samym początku. Rozmawialiśmy o tym, czy będę chciała zrobić z nim odcinek albo live'a, który miał być w moje urodziny. Powiedziałam mu, że jest to akurat w dzień moich urodzin, a on na to:
- No to zrobimy urodzinowy live! Ja miałem urodziny tydzień temu, więc zróbmy tak: otworzymy paczki od siebie i od widzów. - spojrzał się na mnie pytającymi oczami a ja tylko kiwnęłam głową, bo nie miałam nic przeciwko. Wyciągnęłam z torebki papierosy i zapytałam Jasia czy chce. Spojrzał się na mnie jak na głupią. Spytał, czy mogę dla niego przestać, bo według niego: "To nie zdrowe". Oczywiście zgodziłam się, bo wiem, że teraz muszę się go słuchać. Jest jedyną deską ratunku, jeśli mi się coś stanie. Po chwili wstaliśmy i poszliśmy do domu. Zmęczona padłam na kanapę i włączyłam telewizor. Jaś przyszedł do mnie z popcornem i obejrzeliśmy 50 twarzy Greya. Wspominaliśmy przeróbki zdjęć z filmu, gdzie inni naśmiewali się z Jasia i pisali : 50 twarzy Gimpera. Film był długi, a gdy się skończył, spytałam Jasia.
- A gdzie Ari?
- Został u matki w domu, ale będę mógł go odebrać za pół roku, jak nikt go nie będzie chciał - smutny odpowiedział. Miał go od wielu lat, a teraz rodzice chcą go sprzedać za to, że Jaś pokłócił się z matką o jeden filmik, w którym powiedział coś brzydkiego. To nie fair.
- Ja po niego pojadę i go kupię tylko podaj mi adres. - wstałam z kanapy i wyciągnęłam rękę do niego żeby też wstał. Napisał na kartce adres i wyszliśmy na podwórko. Jaś poszedł do swojego domu, a ja wsiadłam na rower i ustawiłam GPS'a na trasę do starego domku Jasia. Gdy zorientowałam się, że jestem niedaleko, zeszłam z roweru i po raz kolejny sprawdziłam, czy dobrze trafiłam. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi niska kobieta w czarnych włosach z wieloma pieprzykami na twarzy.
- Czego chcesz? Jesteś kolejną fanką mojego syna? Nie ma go. - wydarła się, otwierając drzwi. Już próbowała je zamknąć, ale jej w tym przeszkodziłam.
- Nie, ja przyszłam w sprawie psa. - zakłopotana całą tą sytuacją spojrzałam w podłogę.
- Aaa, no tak, ale nikt nie dzwonił... Widziałaś ogłoszenie w internecie? - myślała, że oszukuję i próbowała coś ze mnie wyciągnąć. Wszystko jej powiedziałam i po pół godzinnej dyskusji kupiłam Ari. Potem musiałam prowadzić mój rower bo na smyczy biegł Ari. Zdecydowałam, że wsiądę na rower, a pies pobawi się ze mną i kawałeczek się przebiegnie. Dojechałam i odstawiłam rower z boku domu.
- Jaś! Mam! - wbiegłam z psem do domu.
- Co? - wbiegł do holu i zaczął bawić się z psem. Po chwili wstał i przytulił mnie mocno - Dzięki...
- Za co? To nic takiego. Twoja mama i tak dała mi zniżkę. Parę złotych... - uśmiechnęłam się na znak, że jest dobrze i nie musi mi dziękować.

Perspektywa Jasia:
Nie wiedziałem jak mam jej dziękować. Spędziłem z Ari tyle lat, a ona tak po prostu go kupiła. Nawet nie domagała się zwrotu pieniędzy. Jest kochana, nieśmiała i niezbyt lubi czułości, więc staram się jej często ich nie okazywać. Ale teraz to musiałem. Strata Ari i wyprowadzka z domu była masakryczna, a trafiłem do pięknego domu z maga miłą laską, która w sumie nawet mi się podoba i jeszcze odzyskuję psa. Żyć, nie umierać.

Perspektywa Liv:
Było jeszcze w miarę ładnie, więc oznajmiliśmy, że wyjdziemy na podwórko pobawić się z Ari. Jaś wziął lustrzankę i iPhone'a, żeby zrobić kilka zdjęć. Kazał mi się przebrać w nowe koszulki z jego sklepu. Na podwórku nie mieliśmy za bardzo tła do zdjęć, więc przeszliśmy się po jakimś czasie do lasu. Trochę się powygłupialiśmy i wchodziliśmy na drzewa. Jaś nawet skakał po jakichś starych ruinach. Ustawialiśmy aparat na samowyzwalacz i pozowaliśmy w różnych miejscach. Była jakaś 17.00 i zaczęło się ściemniać. Musieliśmy się już zbierać, ale zaczął padać deszcz i zdjęcia wyszły jeszcze lepsze. Bałam się burzy, a mocna ulewa na to właśnie zapowiadała. Wieczorem przyszłam do Jasia bo strasznie bałam się łomotu za oknem. Widziałam, że przegląda zdjęcia w swoim pokoju. Zapukałam do drzwi.
- Hejo... Mogę wejść?
- Tak, jasne. Słuchaj, przeglądam te zdjęcia, no wiesz, te co dzisiaj zrobiliśmy. Wyszły serio super. Mógłbym je dodać na Facebooka i Instagrama? - pytał o zgodę, a wcześniej chciał zrobić zdjęcie jak śpię. No BRAWO!
- No jasne... Żeby tylko nie poszły znowu na mnie hejty...


_____________________________________________________________
AUTORKA:
Dzięki za ponad 200 wyświetleń! Myślę, że ten rozdział był w miarę długi i wam się spodobał. Proszę, piszcie jeśli coś jest nie tak, i czy czcionka jest już dobra :) W razie jakichś pomyłek, czy coś KONIECZNIE PISZCIE! Dla mnie bardzo liczy się Wasza opinia. <3

środa, 4 marca 2015

Rozdział 1

"Odłożyłam telefon i poszłam do kuchni zrobić obiad. Przeprowadziłam się niedawno do małego domku wielorodzinnego, ale tylko na czas do póki nie zarobię kasy na pracę. Mój ojciec pracuje daleko za granicą i przysyła mi pieniądze. Mam 19 lat. Moje gotowanie przerwało powiadomienie..."
Było to powiadomienie z aska. JAŚ MI ODPOWIEDZIAŁ!!! Odtańczyłam taniec szczęścia i przeczytałam odpowiedź : "Jasne, ale żadna firanka nie może przyjść. Tylko Ty. Pod moim domem. Wiesz gdzie to jest. Do zobaczenia." Chwile potem zobaczyłam, że w moim oknie stoi jakaś osoba. W rzeczy samej... TO BYŁ JAŚ. Otworzyłam okno i krzyknęłam : - O mój boże! Co ty tutaj robisz? Jestem Twoją wielką... - i wtedy Jaś mi przerwał - fanką firanką? Tak, wiem. Odpowiedziałem Ci jakieś 5 minut temu na asku, no nie? - Tak! ... Widziałeś jak tańczyłam? - zapytałam zawstydzona - Tak, to było bardzo słodkie - uśmiechnął się Jaś - Przeprowadzam się do tego domku, więc chyba wiesz o co mi chodziło z tym "wiesz gdzie to jest"? - zapytał Janek - Nie, nie, myślałam, że chodzi o twój domek tam na wsi. - OMG, myślałam cały czas o tym, że rozmawiam z T-Dżejem! - Nie, przeprowadzam się bo właśnie matka wyrzuciła mnie z domu. - powiedział zasmucony - Może pomóc ci się rozpakować w nowym domu? Jeśli będziesz chciał, oczywiście się nie narzucam i nie chcę żebyś o cokolwiek mnie tam podejrzewał, czy coś... - zaczęłam gadać jak najęta zapominając, że rozmawiam z NIM! - Jeśli nie będziesz przemęczona, to jasne. - odpowiedział Jaś i wszedł do domu - To jest dla mnie zaszczyt, że będę mieszkać w jednym domu z JDabrowskym! To jest marzenie chyba każdej firanki, a marzenia trzeba spełniać! - byłam taka podjarana, że Jaś powiedział do mnie - Spokojnie, jeszcze trafisz ze mną nie tylko do pokoju... ale i na kanapę - uśmiechnął się szyderczo Janek - To znaczy? - spytałam zaniepokojona jego miną - Chodź, to ci pokażę! - weszliśmy razem do domu T-Dżeja. Dom był podzielony w ten sposób : Wchodziło się do niego i był wielki korytarz, po prawej drzwi do mojego domu, a po lewej do Janka. - Wow! Zawsze myślałam, że będę dzielić dom z jakimś napakowanym gościem. Przywoził tu meble i wszystko wiercił. Mijałam się z nim jak wychodziłam z domu. - opowiedziałam mu - To był budowniczy. Remontował mi ten dom. Teraz wystarczy tylko ułożyć meble i dekoracje, i dom gotowy do spania i dzielenia go z Tobą ... Yyyy, jak się nazywasz? - spytał zakłopotany - Ach, no tak, nie przedstawiłam się: Livia Firanka Jasia i moderatorka z pełzaczy wierna na zawsze, ale możesz do mnie mówić Liv - zaśmiałam się będąc dumną, że rozmawiam z Jasiem i dzielę z nim dom! - A, więc Liv! - krzyknął i objął mnie za ramię - To jest mój dom - i zaczął oprowadzać mnie po dwu piętrowym domku - Tutaj jest łazienka, na prawo kuchnia, a na lewo sypialnia - i spojrzał się na mnie - Ładnie. Jak na dom chłopaka mieszkającego samego to bardzo przytulnie - i sama się uśmiechnęłam - Nie samego, bo z tobą - powiedział zdziwiony - Ale ja mieszkam po drugiej stronie - powiedziałam również zaskoczona - Jeśli będziesz chciała to wpadaj kiedy chcesz, czuj się jak w domu u siebie - wytłumaczył Jaś - Bardzo ci dziękuję, ale ja jestem firanką, a nie jakąś tam ważną osobowością żebyś gościł mnie u siebie w domu - wytłumaczyłam - Dla mnie jesteś wyjątkowa - oznajmił - Naprawdę? - zapytałam, ale Jaś na to nie odpowiedział i poszliśmy do dużego pokoju bez słowa. Potem rozmowy szły już gładko. Oswoiłam się z tym faktem i byłam z tego dumna. Potem wymieniliśmy się snapami i skype'm. Następnie to ja oprowadziłam Jasia po moim domu. Bardzo mu się podobało i powiedział, że sam taki by chciał mieć. Podobało mu się to, że mam przestrzeń nawet wtedy gdy w pokoju jest dużo rzeczy, że są ładnie rozmieszczone, praktycznie. Poszliśmy do mnie do kuchni i zrobiłam kawę. Gdy zalewałam filiżanki mlekiem, jedna spadła na ziemię i potłukła się. - O matko, co ja narobiłam! - zdezorientowana zaczęłam zbierać szkła i skaleczyłam się w palec - Auć! - krew ciurkiem lała się na podłogę a Janek energicznie pobiegł do łazienki po apteczkę - Masz, przyłóż - i dał mi nawilżoną gazę - Dzięki, nie musiałeś - powiedziałam zawstydzona - Oj, aby na pewno - zapytał Jaś i przytulił mnie do siebie. Zrobiłam się tak czerwona i sztywna ze strachu, że nie wiedziałam co zrobić. W końcu rozluźniłam się i sama się o niego oparłam. Spytałam - Dlaczego to robisz? - Bo wiem ile to dla ciebie znaczy - odpowiedział podnosząc mnie tym na duchu - Skąd wiesz? Nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Chęć przytulenia cię była przekazywana tylko tobie na asku - zakłopotana odpowiedziałam Jankowi - No właśnie - uśmiechnął się i ścisnął jeszcze mocniej - To znaczy, że przeczytałeś moje pytania, ale na nie nie odpowiedziałeś? - poczułam, że jest lepiej - Tak. Czekałem na tę chwilę, żeby to powiedzieć. - Wiedziałeś, że będziesz tu siedzieć i ze mną gadać? - Tak. Mój ojciec ma kontakty z twoim, ale nic ci o tym nie mówił. Powiedział mi gdzie mieszkasz i, że mieszkasz w domku, który jest pusty. Postanowiłem spełnić twoje marzenie i przy okazji wyrzucenia mnie z domu, przyjechałem tutaj. - opowiedział historię - O matko, to takie słodkie - rozkleiłam się i zakręciła mi się łza w oku. - Nie płacz maleńka i chodź spać. - powiedział i zaprowadził mnie do swojego domu - Dlaczego idziemy do ciebie? - zapytałam - Bo nie chcę żeby coś ci się stało. - był taki miły i troskliwy - Połóż się i spróbuj zasnąć. - obiął mnie i przytulił. Na dworze była burza, której się panicznie boję, dlatego on ścisnął jeszcze bardziej. Czułam, że teraz mieszkam z kimś na kim mogę polegać. Mój idol. Marzenie każdej firanki. Usnęłam bez problemu.
***RANO***
Otworzyłam oczy i zaczęłam je mrużyć. To wszystko wina słońca, które wpadało przez otwarte okno. Obok mnie zauważyłam Jasia, który właśnie wstał i chciał zrobić nam zdjęcie. - Co ty robisz? - spytałam lekko zdziwiona - Zdjęcie... Mogę? -     Ale, że ze  mną ? - No tak. Z moją nową dziewczyną - i szczerze się uśmiechnął - Co?! - zdenerwowana pozytywnie całą tą sytuacją, przeszedł przeze mnie dreszcz - No, nie chcesz chodzić ze mną? Myślałem, że mnie lubisz?! - zdziwiony spojrzał się na mnie - Oczywiście, że chcę! O matko, nigdy nie myślałam, że to się zdarzy. Nie dość, że leżę w TWOIM łóżku, to jeszcze nazywasz mnie swoją dziewczyną. Ja nie mogę w to uwierzyć! - lekko się zaśmiałam i zagryzłam wargi - No i gotowe! Podpiszemy : "Już zajęty @lliiwwiia :) #dziendobry" - i wstawił zdjęcie na instagrama. - Jaś... Poczekaj tu. - powiedziałam i poszłam do kuchni - A gdzie idziesz? - spytał, ale odpowiedzi nie otrzymał. Zrobiłam śniadanie. Nie zorientowałam się jednak, że jestem u niego w domu. Szybko wyjęłam nutellę i wstawiłam grzanki na toster. - Jaś! Lubisz przypieczony chleb, czy nie? - krzyknęłam z kuchni - Tak - spokojnie odpowiedział, bo właśnie wszedł - Robię nam śniadanie oki? - zapytałam zakłopotana - Oki. Dla mnie dużo nutelli. Jak się spało? - zaśmiał się i usiadł przy blacie - Dobrze... Z tobą zawsze - powiedziałam i nadal robiłam kanapki, bo bałam się spojrzeć mu w oczy - Z tobą też. Podałam kanapki i kakao. Potem poszłam do swojego domu się przebrać. Gdy chciałam wyjść, Jaś zataranował mi drogę. - A gdzie idziesz? Choć ii porozmawiaj ze mną. - usiedliśmy na kanapie. Ja w połowie ubrana... Miałam na sobie tylko bluzkę i majtki a on był bez koszulki. Źle się z tym czułam. - Dlaczego masz tyle blizn na nadgarstkach? I rany? - spytał bardzo poważnie - Jaś... -  powiedziałam i zaczęłam płakać.

___________
AUTORKA :
Myślę, że rozdział się podobał i nie był za krótki. Wiem, że sytuacje i bieg zdarzeń może dzieją się za szybko, ale to natchnienie nie daje mi spokoju. Następny rozdział gdzieś za tydzień, albo 5 dni. KOMENTUJCIE.

wtorek, 24 lutego 2015

Prolog

Był ciepły, słoneczny dzień. Spacerowałam po mieście, gdy nagle zobaczyłam ogłoszenie: "Spotkanie JDabrowskiego z Fanami (12.10.2015) o godz. 16.30 na rynku głównym". Byłam tak podjarana! To w dzień moich urodzin. To już za tydzień. Zwykła dziewczyna z wielkimi okularami i aparatem na zębach przy przystojnym Jasiu? Przecież to niemożliwe, to graniczy z cudem żebym się z nim spotkała i porozmawiała! Będzie tam milion fanów i fanek T-Dżeja! Postanowiłam, że nie pójdę na spotkanie. Wiem, że jedyna, niepowtarzalna szansa w moim życiu będzie zmarnowana, ale wiem, że On i tak nie będzie miał czasu porozmawiać :( I tak nie będę miała odwagi zapytać o... no wiecie o co... no, o to... czy mogę go przytulić. Jestem nieśmiałą osobą.



                                                 ***** NA DRUGI DZIEŃ *****


Napisałam po raz chyba 2-tysięczny do Jasia na asku z nadzieją, że chociaż teraz odpisze: "Czy jeśli przyjdę na spotkanie kilka godzin wcześniej będzie szansa pogadania z Tobą? :D". Miałam nadzieję, że odpowie (bo nigdy nie odpowiedział), ale czekałam godzinę, 2, 3, 4... Odłożyłam telefon i poszłam do kuchni zrobić obiad. Przeprowadziłam się niedawno do małego domku wielorodzinnego, ale tylko na czas do póki nie zarobię kasy na pracę. Mój ojciec pracuje daleko za granicą i przysyła mi pieniądze. Mam 19 lat. Moje gotowanie przerwało powiadomienie...






AUTOR:
Mam nadzieję, że się podobało. Myślę, że jak na prolog w sam raz nie za krótkie, ani nie za długie, czekajcie na pierwszy rozdział - w okresie tego tygodnia :) Proszę, dodajcie komentarz czy się podobało i czy ciągnąć tą historię. Wasza opinia bardzo się liczy :) Możecie dawać pomysły, co mogłoby się stać w następnym rozdziale i jak może mieć na imię nasza BOHATERKA.